piątek, 26 listopada 2010
Taki ranek...
środa, 24 listopada 2010
Z miłości...
Te krzesło jest moje. Zostanie w moim domu. Dostanie nowe obicie. Reszta w nie naruszonym stanie i urzekającym kolorycie pozostanie bez zmian. Świeżość zapachu z nowej warstwy wosku.
Małe, zgrabne krzesełko z kółkami na przednich nogach.
Idealny eksponat do sesji zdjęciowej. Pozuje niczym rasowa modelka. Można godzinami patrzeć i zachwycać się.
Za parę dni pokażę krzesło w nowej, aksamitnej szacie. I żeby nie było, że "szewc bez butów chodzi", zostaje ze mną. Siedzisko jest niskie, więc akurat dla mnie :-)
A dzisiaj, w taką deszczowo-śnieżną pogodę życzę wszystkim moim gościom miłego dnia.
czwartek, 18 listopada 2010
Jak ...
...mnie nie ma to nie ma, a jak jestem, to codziennie :-) Dzisiaj będzie krótko.
Parę dni temu na aukcji wypatrzyłam koszyk z posrebrzanej cyny. Dziwiłam się, bo cena sensowna, a nikt nie licytuje. Zdjęcia były takie sobie, ale moje wprawne oko dopatrzyło się potencjalnego piękna przedmiotu. Kupiłam. Wczoraj dotarła paczka. Otwieram i już wiedziałam dlaczego nikt nie chciał kupić koszyka. Całe zło tkwiło w szpetnym i nieproporcjonalnym uchwycie. Postawiłam na komodzie i co spojrzę, to razi w oczy jak ch...ra. Długo nie czekając...piłka do metalu poszła w ruch i mam oto przepiękną żardinierę :-)
Na zdjęciach nie wygląda okazale, ale patera jest słusznych rozmiarów i słusznej masy.
Bogata i ciekawa ornamentyka dodaje uroku nowemu nabytkowi i nie razi w "śliczne oczęta" :-)
środa, 17 listopada 2010
Postawiono...
Wszędzie pięknie i świątecznie. A ja nawet myślami jestem daleko od świąt. Mam plan wziąć się uczciwie za przygotowania świąteczne dopiero po Mikołajkach. Do tego czasu jeszcze muszę trochę popracować. A skoro już tu jestem to wrzucę przepis na placki ziemniaczane, inaczej.
Nie jestem amatorką placków ziemniaczanych, ale takie ze szpinakiem, fetą i suszonymi pomidorami zajadam w nieludzkich ilościach. Nie obejdzie się bez czosnku no i oczywiście ziemniaków :-) Wyglądają apetycznie i jeszcze bardziej smakują.
U mnie do świąt jeszcze daleko, więc praca wre. Na zdjęciu moje dzieło, stół "kawowy" w solidnych rozmiarach, na giętych nóżkach.
I taboret, siedzisko. Lekko postarzone drewno i zgrzebny len. I sporo innych, ale beznadziejne światło za oknem nie pozwala zrobić ciekawych zdjęć.
Ikuś, dzięki za kopa ;-), chociaż fajnie buszowało się po waszych blogach, zostawiając jedynie krótki komentarz.
czwartek, 4 listopada 2010
Dzisiaj...
Cudownej urody fotograwiura, przedstawiająca małą dziewczynkę z lalką w dłoni. Dzisiaj już oprawiona wisi na klatce schodowej. Cała w szarościach lekko muśniętych "sepią". No i "hurtowa" ilość kolekcjonerskich filiżanek, ze starej francuskiej manufaktury. Znalazłam dla nich miejsce w kolejnej witrynce, w holu. Cieniutka porcelana, delikatna i przeźroczysta jak mgła.