poniedziałek, 26 września 2011

Moja jesień...

...tego roku jeszcze się nie zaczęła. W domu królują różowe fiołki i azalie. A wszystko za sprawą cudownej pogody. Ogród jest zielony i pełen różowych odcieni. Jabłonka posadzona przez mojego męża w dniu narodzin Emilki kwitnie :-) Cieszy oczy i jak tu myśleć o jesieni ?
Ika z "Mojego wędrowania" pyta Nas, za co lubimy jesień? Moja odpowiedź jest prosta, za światło.
To pora na najpiękniejszą grę świateł. Nisko wędrujące słońce zagląda bezczelnie "pełną gębą" do domu. Delikatnie zachęcając do rozpoczęcia dnia. Jesień mi nie straszna nawet w deszcz i pluchę. Praca w domu daje ten komfort i radość z każdej zmiany za oknem.

Wczoraj odwiedziłam "wnuchę". Emilka to sama słodycz...,

która ma różne oblicza :-) Paszcza rozdarta na maksa niczym "Krzyk 7"

Nosimy na rękach, kołyszemy, a taką "rozdartą" zostawiamy rodzicom i spadamy do domu. Fajnie jest być babcią :-)
I na koniec moje meblarskie poczynania.



Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie. Do miłego.

niedziela, 11 września 2011

Zaskoczenie...

...pełną parą. Miały być zielone mitenki, a tutaj lawina prezentów. A wszystko za sprawą Jagi. To Jaga wprawiła mnie w osłupienie. Ma dziewczyna talent. Ciepłe skarpety w błękicie. Dwie pary bucików dla Emilki :-)oraz wełniane papcie domowe.
Jaguś, jesteś niesamowita, wielkie dzięki.

I kolejna niespodzianka. Prezent candy od Tabu. Znowu zaskoczenie. Mega zaskoczenie. Myślałam, że załapałam się na jeden film, a tu prawdziwa uczta kinomana ! Filmów było sześć !!
Kochana, ściskam ile sił :-)

Okrągły stół wymusił na mnie uszycie nowego nakrycia. Padło na 100% len. Obrus ze sztywnego, prawdziwego lnu. Wykończyłam tasiemką, stebnówką w stosownym odcieniu, bowiem nie umiem podwinąć na maszynie okręgu. Obrus ma średnicę 2m. Fajnie prezentuje się jako baza na przeróżne serwety i kwadratowe obrusy.

A póki co ściskam Was. Emilka puszcza Wam uśmiech. Szkoda, że jeszcze nieświadomy.
(radocha ciągle trwa :-)


sobota, 3 września 2011

Aż trudno...

...uwierzyć, że lato ma się ku końcowi. Cały czas mam piękną, słoneczną pogodę. Ogród kwitnie w pełni. Korony drzew zaglądają do moich okien, całe jeszcze obsypane zielonym liściem.
Tylko szeleszczące hortensje powoli przypominają, że jesień tuż, tuż.
Zbiory tegorocznych spadów szyszkowych zdobią już wejście do domu.
I dynie powoli wkradają się na powitanie jesieni. Pająków mnóstwo i co za tym idzie, pełno pajęczynowych pułapek. Jeżeli jesień ma w tym roku takie oblicze, niech trwa :-)
Tydzień ten obfitował w emocje nie do opisania i z tego powodu mizerne są efekty mojej pracy.
Kuchenne krzesło w niebieskościach.
I fotel-krzesło. I to by było na tyle. Kiepściutko.
A wszystko przez tego błogo śpiącego brzdąca. Wypełnił każdą moją wolną chwilę i każdą moją wolną myśl. Mam nadzieję, że kolejny tydzień wróci do normy, a ja do pracy.
W imieniu Emilki, jej rodziców oraz swoim, chciałabym serdecznie podziękować wam Wszystkim za gratulacje i przemiłe życzenia. Trzymam kciuki, aby się spełniły.
Ściskam weekendowo